Treść zadania

marcin30034

Król Poleander Partobon, władca Kybery, był wielkim wojownikiem, a że metodom strategii nowoczesnej hołdował, cenił nade wszystko cybernetykę jako sztukę wojenną. Królestwo jego roiło się od maszyn myślących, bo Poleander rozmieszczał je wszędzie, gdzie tylko mógł; nie to, że w obserwatoriach astronomicznych lub w szkołach, ale w kamienie na drogach móżdżki kazał wprawiać elektryczne, które wielkim głosem przechodnia ostrzegały, aby się nie potknął; także w słupy, w mury, w drzewa, aby wszędzie dało się drogi dopytać; podczepiał je chmurom, żeby obwieszczały z góry deszcz, przydał je górom i dolinom, jednym słowem niepodobna było na Kyberze stąpnąć, aby o rozumną maszynę nie zawadzić.

Pięknie było na planecie, bo król nie tylko dekretami nakazywał to, co istniało dawniej, cybernetycznie doskonalić, ale i nowe całkiem wprowadzał ustawami porządki.

Tak więc produkowano w jego królestwie cyberaki i cyberosy brzęczące, a nawet cybermuchy.
Te pająki chwytały mechaniczne, gdy nazbyt obrodziły. Szumiały na planecie cybergąszcze cybergajów, śpiewały cyberszafy i cybergęśle - a oprócz tych urządzeń cywilnych dwakroć więcej wojskowych, ponieważ król bitnym był niezmiernie dowódcą. Miał on w podziemiach pałacowych strategiczną maszynę cyfrową, niezwykłej wprost waleczności; miał i pomniejsze, poza tym dywizje cyberkaemów, ogromne cybermaty i wszelakiej innej broni, jak również prochu pełne zbrojownie. Ta jedna tylko doskwierała mu bieda, od której wielce cierpiał, że nie miał żadnych zgoła przeciwników ani wrogów i nikt nie chciał w żaden sposób na państwo jego napaść, w czym by się niechybnie straszliwa odwaga królewska, umysł strategjczny, jak również nadzwyczajna zgoła skuteczność cyberbroni zaraz objawiły. W braku wrogów i napastników prawdziwych kazał krol budować inżynierom swoim sztucznych i z nimi boje wiódł, a zawsze zwycięskie. Że to były prawdziwie straszne pochody i bitwy, niemało szwanku cierpiała na tym ludność. Poddani szemrali, gdy już zbyt wiele cyberwrogów niszczyło ich osady i grody, kiedy syntetyczny nieprzyjaciel płynnym ogniem ich polewał, a nawet wtedy ośmielali się niezadowolenie wyrażać, gdy sam król, jako zbawca ich następując, nieprzyjaciela sztucznego niszcząc, podczas szturmów wszystko, co na jego drodze stało, w perzynę obracał. Narzekali i wtedy, niewdzięcznicy, chociaż działo się to ku ich wyzwoleniu.

Aż znudziły się królowi gry wojenne na planecie i dalej postanowił sięgnąć. Już kosmiczne mu się wojny i pochody marzyły. Miała jego planeta wielki Księżyc, pustynny całkiem i dziki; król nałożył wielkie daniny na poddanych, aby fundusze zyskać, z których zamierzył na Księżycu owym zbudować całe wojska i teatrum wojenne mieć nowe. Chętnie nawet płacili daninę poddani, na to licząc, że nie będzie ich już król Poleander cybermatami wyzwalał ani sił oręża swego na domach ich i głowach próbował. Jakoż zbudowali inżynierowie królewscy wyborną maszynę cyfrową na Księżycu, która miała z kolei natworzyć wojsk wszelkich a broni samopalnej.

Król zrazu tak i owak dzielność maszyny próbował; raz zaś nakazał jej telegraficznie, aby elektroskoku dokonała: był bowiem ciekaw, czy prawdą jest, co mówili inżynierowie, że machina ta umie wszystko. Jeśli wszystko umie - tak pomyślał - to niech skacze. Wszelako treść depeszy uległa drobnemu zniekształceniu i maszyna otrzymała rozkaz, iż nie elektroskok, lecz elektrosmok ma przez nią zostać wykonany. i jak najlepiej umiała- wypełniła polecenie.

Wiódł wtedy król jeszcze jedną kampanię, albowiem wyswobadzał prowincje królestwa, przez cyberknechtów zdobyte; zapomniał tedy całkiem o wydanym maszynie księżycowej poleceniu, aż tu skały jęły olbrzymie z Księżyca lecieć na planetę. Zdumiał się król, bo i na skrzydło pałacu jedna spadła i kolekcię cybernałów mu zniszczyła, krasnalów ze sprzężeniem zwrotnym, i wielce zgniewany natychmiast do maszyny księżycowej zatelegrafował, jak śmie tak postępować. Ona jednak nie odpowiedziała, bo już jej i na świecie nie było.

Smok ją pochłonął i na własny ogon przerobił.
Posłał król zaraz na Księżyc całą wyprawę zbrojną, na jej czele inną postawił maszynę cyfrową, też bardzo mężną, aby smoka zgładziła, ale tylko błysło, huknęło, i już było po maszynie i po wyprawie; elektrosmok wojował bowiem nie na niby, lecz całkiem naprawdę, i najgorsze miał zamiary wobec królestwa i króla. Słał król na Księżyc generałów-cyberałów, pułkowników-cyberników, wysłał na sam koniec jednego cyberissimusa nawet, ale i ten niczego nie dokonał; tylko nieco dłużej kotłowanina trwała, którą przez lunetę, ustawioną na tarasie pałacowym, król oglądał.

Smok rósł, Księżyc stawał się coraz mniejszy, ponieważ potwór pożerał go po kawałku i na własne przerabiał ciało. Widział więc krói, a z nim poddani jego, że źle jest, bo kiedy już gruntu pod stopami elektrosmokowi nie stanie, niechybnie się na planetę i na nich rzuci. Troskał się bardzo król, ale nie widział rady i nie wiedział, co czynić.
Maszyny wysyłać źle, bo przepadną, a samemu ruszyć też niedobrze, bo straszno. Naraz usłyszał król, a była noc głucha, jak aparat telegraficzny w sypialni tronowej postukuje. Był to aparat królewski, cały złoty z brylantowym pisakiem, zerwał się król i bieży, zaś z Księżycem połączony aparat raz po razie stuk-puk, stuk-puk, i taki telegram wystukał: "Elektrosmok depeszuje, że precz ma się wynosić Poleander Partobon, bo on, smok, na tronie jego usiąść zamierza!" Przeraził się król, zadrżał cały i jak stał, w nocnym stroju gronostajowym, w pantoflach, zbiegł do pałacowych podziemi, gdzie znajdowała się maszyna strategiczna, stara i bardzo mądra. Nie pytał jej dotąd o radę, bo jeszcze przed powstaniem elektrosmoka był się z nią pokłócił na temat pewnej operacji wojennej; teraz jednak nie do waśni mu było, chciał tron i życie ratować!

Włączył ją, a ledwo się nagrzała, zawołał.
- Moja maszyno cyfrowa! Moja dobra! - jest tak a tak, elektrosmok pragnie mnie tronu pozbawić, z królestwa wyrzucić, ratuj i mów, co czynić, aby go pokonać?
- Ach, nie - odparła maszyna cyfrowa - pierwej musisz mi rację przyznać w tamtej sprawie, a poza tym życzę sobie, abyś nie inaczej mnie tytułował, jak Wielkim Hetmanem Cyfrowym, przy czym możesz także mówić do mnie: "Wasza Ferromagnetyczność." - Dobrze, dobrze, mianuję cię Wielkim Hetmanem i godzę się, na co tylko chcesz, ale ratuj!
Zabrzęczała maszyna, zaszumiała, odchrząknęła i rzekła:
- Rzecz jest prosta. Należy zbudować elektrosmoka, potężniejszego niż ten, który na Księżycu siedzi. Pokona on księżycowego, połamie mu wszystkie gnaty elektryczne i w ten sposób dopnie do celu!
- Ach, to doskonale! - odparł krói. - A czy możesz sporządzić mi plan tego smoka?
- Będzie to supersmok - rzekła maszyna. - Nie tylko plany umiem sporządzić, ale i jego samego, co zaraz uczynię, ale zaczekaj chwilkę, królu! - I w samej rzeczy zaszuściła, zahuczała, zajaśniała składając coś w swym wnętrzu i już coś, jak pazur olbrzymi, elektryczny, płomienisty, wysunęło się jej z boku, kiedy król zakrzyknął:
- Stara maszyno cyfrowa, stój!
- Jak się do mnie odzywasz? - Jestem Wielkim Hetmanem Cyfrowym!
- A, prawda - rzekł król. - Wasza Ferromagnetyczność, przecież elektrosmok, którego sporządzisz, pokona tamtego smoka, ale sam pewno zostanie na jego miejscu, jakże będzie można jego z kolei usunąć? - Sporządzając innego, następnego, jeszcze potężniejszego - wyjaśniła maszyna.
- Ależ nie! nie rób wobec tego nic, proszę, cóż mi z tego, ze na Księżycu będą smoki coraz straszliwsze, kiedy ja tam żadnego nie chcę!
- A, to inna rzecz - odparła maszyna - czemuś mi tego od razu nie powiedział? Widzisz, jak nielogicznie się wyrażasz? Czekaj... muszę się namyślić.
I huczała, brzęczała, szumiała, aż odchrząknęła i rzekła:
- sporządzić antyksiężyc z antysmokiem, - Nalezy wprowadzić na orbitę Księżyca (tu coś w niej chrupnęło), kucnąć i zaśpiewać:

"Jam jest robot mały,
nie boję się wody,
bo gdzie woda,
to ja hyc,
nie boję się
nic a nic,
od nocy do rana,
danaż moja dana!!"

- Dziwnie mówisz - rzekł król - co ma wspólnego antyksiężyc z tymi śpiewami o młodym robocie?
- o jakim robocie? - spytała maszyna. - Ach, nie, nie, pomyliłam się, mam wrażenie, że szwankuje mi coś w środku, musiałam się gdzieś przepalić. - Zaczął król szukać tego przepalenia, aż znalazł pękniętą lampę, wstawił nową i spytał maszynę, co robić z antyksiężycem.
- Z jakim antyksiężycem? - spytała maszyna, która tymczasem zapomniała, co mówiła przedtem. - Nie wiem nic o antyksiężycu... czekaj, muszę się zastanowić.
Zaszumiała, pobrzęczała i rzekła:
- Należy stworzyć ogólną teorię zwalczania elektrosmoków, której smok księżycowy będzie wypadkiem szczególnym, bardzo łatwym do rozwiązania.
- A więc stwórz taką teorię! - rzekł krói.
- W tym celu muszę pierwej stworzyć rozmaite próbne elektrosmoki.
- Ależ nie! dziękuję bardzo! - zawołał król. - Smok chce pozbawić mnie tronu, a co dopiero będzie, jeśli narobisz ich mnóstwo!
- Tak? No, wobec tego należy uciec się do innego sposobu. Zastosujemy wariant strategiczny metody kolejnych przybliżeń. Idź i zadepeszuj smokowi, że oddasz mu tron pod warunkiem, że wykona trzy operacje matematyczne, całkiem proste...

Król poszedł i zatelegrafował, a smok zgodził się.
Wrócił król do maszyny.
- Teraz - rzekła - powiedz mu, jakie ma wykonać pierwsze działanie: niech podzieli się przez siebie samego!

Uczynił to król. Elektrosmok podzielił się przez siebie, ale że w jednym elektrosmoku mieścił się tylko jeden elektrosmok, pozostał dalej na Księżycu i nic się nie zmieniło.

- Ach, co też zrobiłaś najlepszego - zawołał krói, wbiegając do podziemi tak szybko, aż mu pantofle spadały - smok podzielił się przez siebie, ale że jeden mieści się w jednym raz, nic się nie zmieniło!
- Nie szkodzi, zrobiłam tak umyślnie, to operacja odwracająca uwagę - rzekła maszyna. - Teraz powiedz mu, niech wyciągnie z siebie pierwiastek! - Król zatelegrafował na Księżyc, a smok zaczął ciągnąć, ciągnął, ciągnął, aż cały zatrzeszczał, zasapał się, zadygotał, ale nagle puściło - i wyciągnął z siebie pierwiastek.

Wrócił król do maszyny.
- Smok trzeszczał, dygotał, nawet zgrzytał, ale wyciągnął pierwiastek i dalej mi zagraża! - wołał od progu.
- Co teraz robić , stara ma... to jest Wasza Ferromagnetyczność?
- Bądź dobrej myśli - rzekła - teraz powiedz mu, aby się od siebie odjął!
Pomknął król do sali sypialnej, zatelegrafował, smok zaś zaczął się od siebie odejmować, najpierw odjął sobie ogon, potem nogi, potem korpus, a wreszcie, gdy widział, że coś nie tak, zawahał się, ale z samego rozpędu odejmowanie szło dalej, odjął sobie głowę i zostało zero, czyli nic: nie było już elektrosmoka!

- Nie ma już elektrosmoka - zawołał radośnie król, wbiegając do podziemi - dzięki ci, stara maszyno cyfrowa... dzięki... napracowałaś się... zasłużyłaś na odpoczynek, więc cię teraz wyłączę.
- O, nie, mój drogi - odparła maszyna. - Już zrobiłam swoje i chcesz mnie wyłączyć, i nie nazywasz mnie już Waszą Ferromagnetycznością? O, bardzo nieładnie! Teraz ja przemienię się sama w elektrosmoka, mój kochany, i wypędzę cię z królestwa, i będę rządzić na pewno lepiej od clebie, bo i tak zawsze radziłeś się mnie we wszystkich ważniejszych sprawach, a zatem w gruncie rzeczy to ja rządziłam, a nie ty...
I brzęcząc, hucząc, zaczęła się przemieniać w elektrosmoka; już jej płomienne elektropazury wystawały z boków , gdy król, bez tchu z przerażenia, zerwał z nóg pantofle, przyskoczył do niej, i zaczął tłuc jej lampy pantoflami, którą popadło. Zabrzęczała, zakrztusiła się maszyna i poplątało się jej w programie - zamiast "elektrosmoka", zrobiła się z tego słowa "elektrosmoła", i na oczach króla maszyna, rzężąc coraz ciszej i ciszej, zmieniła się w ogromną lśniącą bryłę czarnej jak węgiel elektrosmoły, która jeszcze poskwierczała, aż wyszła z niej niebieskimi iskierkami cała elektryczność i przed osłupiałym Poleandrem dymiło tylko wielkie smoliste bajoro...

Odetchnął krói, nałożył pantofle i wrócił do sypialni tronowej. Odtąd jednak odmienił się bardzo: przygody, które przeżył, uczyniły usposobienie jego mniej wojowniczym i po kres swych dni zajmował się już wyłącznie cybernetyką cywilną, a wojennej ani tknął.

z tego tekstu wypisz elementy baśniowe i inne elementy

Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.

Rozwiązania

  • Nikusia92

    elementy baśniowe:
    maszyny myślące,
    kamienne móżdżki,
    maszyna cyfrowa , gadająca,
    smok,

    elementy historyczne:
    król
    kybery

Podobne materiały

Przydatność 80% Wywiad z Karolem Wielkim

Bohaterem dzisiejszego wywiadu dla dziennika ,,Historia w szkole” jest wielki władca Franków Karol z rodu Karolingów. - Witam w imieniu naszych czytelników i dziękuję za poświęcenie nam swego cennego czasu. Pański kraj ma bardzo bogatą historię, czy mógłby Pan nam ją przybliżyć? - Na samym początku moim krajem zarządzał Choldwig z rodu...

Przydatność 65% Wywiad z Kazimierzem Wielkim

Kazimierz III Wielki to obecny Król Polski, koronowany w 1333 roku w katedrze na Wawelu. Urodzony 30 kwietnia 1310 roku w Kowalu. Jest synem Władysława I Łokietka i Jadwigi Kaliskiej. R: Witaj Najjaśniejszy panie! K.W: Witaj mój drogi! R: Czy rodzice w jakiś sposób przygotowywali Waszą Królewską Mość do roli króla? K.W: Oczywiście. Mój ojciec był bardzo dobrym i...

Przydatność 100% Jesteś słowiańskim wojownikiem, który zetknął się z Rzymianami...

Dawno temu przeżyłam dziwne spotkanie. Było to dla mnie dziwne, bo doświadczyłam czegoś takiego po raz pierwszy w życiu. Otóż zetknęłam się z prawdziwym Rzymianinem. A było to tak. Pewnego zimnego dnia zapowiadała się walka. Nasze plemię jak zwykle szło na nieprzyjaciela pieszo z podkasanymi aż do kolan spodniami. Wszyscy wpatrzeni w jeden punkt, niezwykle czujni, głęboko...

Przydatność 75% "Wielkim poetą był" - problematyka "Ferdydurke"

Witold Gombrowicz (1904-1969) debiutował zbiorem opowiadań „Pamiętnik z okresu dojrzewania” (1933). Następnym jego utworem, powieścią „Ferdydurke” ugruntował swoją znaczącą, ale jednocześnie zawsze budzącą kontrowersje pozycje prozaika, który z ironią i parodystycznym dystansem przedstawiał fałszywe, jego zdaniem, wzory moralne, społeczne i narodowe. Mówił, że nie...

Przydatność 70% Dlaczego Aleksandra Macedońskiego nazywamy wielkim?

Dlaczego Aleksandra Macedońskiego nazywamy wielkim? Moim zdaniem nazywamy go tak ze względu na jego rozległe podboje, bardzo przemyślaną politykę wewnętrzną oraz to, co wniósł do kultury. Jednak, aby właściwie to wyjaśnić należy najpierw wspomnieć kilka słów o samym Aleksandrze. Aleksander III Wielki, król Macedonii od 336 r p.n.e, syn Filipa II i Olimpias. Matka zadbała...

0 odpowiada - 0 ogląda - 1 rozwiązań

Dodaj zadanie

Zobacz więcej opcji