Treść zadania

wirtek94

POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przedstaw krótko ok.6 zdań,jakie panowały zwyczaje podczas biesiady szlacheckiej.

Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.

Najlepsze rozwiązanie

  • 0 0

    Wyglądało to mniej więcej tak: po pierwszym daniu gospodarz wznosił toast za króla, prymasa i królową, następnie za zdrowie wszystkich gości, poczynając od najważniejszych; potem, po drugim daniu, gospodarz wstawał ponownie i przypijał z ogromnego kielicha do najdostojniejszego gościa, ten wstawał, przejmował kielich i przypijał do gospodarza… i tak dalej aż biesiadnicy nie będą pić za „moście damy”, „imć wojskowych” i „imciów obywateli”. Warto wyobrazić sobie harmider, jaki panował na takiej biesiadzie, zwłaszcza że do tego nierzadko dochodził – typowy dla baroku – zwyczaj tłuczenia kielichem o głowę.

    Do dna!
    Ale na rozwlekłych i wznoszonych do upadłego toastach dziwne zwyczaje się nie kończyły. Największym nietaktem było nie dopicie trunku. Na przykład Adam Małachowski, krajczy koronny, dawał gościom do wypicia około dwu litrowy kielich. Jeżeli gościowi nie udało się opróżnić naczynia duszkiem, dostawał dolewkę i tak do przewidywalnego końca. Mus dopijania do dna wspierany był przez przemysł szklarski – na magnackich stołach często gościły tzw. kulejki, czyli kieliszki pozbawione stopki, które można było odstawić jedynie po wypiciu trunku. Finezja hutników nie znała tutaj granic: istniały półgarncowe kielichy o trzech obrączkach, które trzeba było wypić trzema haustami, kufelki z rurką oraz wymyślne puchary w kształcie kijów i trąbek.

    Przynuka, czyli dlaczego nie warto być absynentem
    Powszechnym na biesiadach zwyczajem była również „przynuka”, czyli zmuszanie do picia. Jegomościowi, który uchylał się od picia lub wznoszenia toastów, lub który w jakikolwiek sposób zasługiwał na miano „słabeusza”, dolewano do kielicha siłą, krzycząc i grożąc. Nieszczęśnikowi dawano spokój dopiero, kiedy leżał pod stołem całkiem pijany. Według Zbigniewa Kuchowicza „ci, którzy trzymali się jeszcze na nogach, urządzali nieopisany harmider, w alkoholowym zamroczeniu tłukli szyby, szklanki, gasili świece, porywali się czasem do szabel i obuchów, płazowali służbę, wyrywali sobie włosy z czupryn, pojedynkowali się”. Oto niezwykle barwny obraz kultury bachicznej Sarmatów, którzy bądź co bądź, umieli się dobrze bawić.

Rozwiązania

0 odpowiada - 0 ogląda - 1 rozwiązań

Dodaj zadanie

Zobacz więcej opcji